Słowik i radość z czerwieni
Oszklona jest nawet ze swej ciemnej strony
Niby żyły oplótł ją bluszcz mimo znoju
I kwitnie spod władzy mroku wyzwolony
Natura obradza wiosną w zielenie
W urodzaj zwierząt najróżniejszej maści
Odżywa gwiazdy lubej postanowienie
By zmniejszyć z ziemią głębokość przepaści
Jeden słowik jakby w klatce zasiada
Słowik o blond włosach trochę rozpuszczanych
Z posturą która nie wie co to zdrada
Myśli dobrymi manierami zgorszonych
Wrażliwą dłonią podnosi porcelanę
I chyli już do ust lawedowy wywar
Co w sobie ma fioletową polanę
Wolną od pszczół pogromu wolną od przywar
Jej chłodny wzrok patrzy tylko przed siebie
Ujrzała jak orlik łapie skowronka
Po czym krew się rozlała na nagiej glebie
Tuż obok już wyrastającego stronka
Uśmiech zagościł na jej drobnej twarzy
W oczach widniała dziwna fascynacja
Lecz czy ktoś w świecie to zauważy
Skąd się wzięła ta piękna interpretacja ?