bo przecież nie chcesz
nawet w żartach
przyleci
ani się obejrzysz
gdy zajrzy w oczy
będziesz martwiał
z lęku
i wił się z bólu
żebrząc
o łaskę
oddech
odroczenie
albo i koniec
mąk okrutnych
nie wołaj śmierci
nawet w gniewie
żalu
czy najczarniejszym
smutku
usłyszy
przecież nie jest głucha
gdy wrócisz na właściwe tory
przypomni żeś jej kiedyś szukał
na wskroś przeniknie żywym ogniem
nie wołaj w afektywnym szale
"jak tak ma być to wolę umrzeć"
nie proś by Bóg cię w końcu zabrał
będziesz żałował
zanim w trumnie
odpoczniesz od życiowych zmartwień
a dusza wreszcie sięgnie raju
z mroczną żniwiarką przyjdzie tańczyć
boso po szkle
bez końca
zamilcz