Ulotność
samotnik pośrodku pola
wpatrzony w bezchmurne niebo,
twarz zwraca wciąż ku wschodowi.
Rozkołysany powiewem,
w tańcu czaruje,
mag, szaman,
złoty zaklinacz jesieni
tęskniący za nawłociami.
Opodal smukła dziewanna
spomiędzy traw się wyłania,
w miodowożółtej kreacji.
Jak struna wyprostowana,
niezmiennie cieszy się chwilą,
bez oczekiwań spogląda
w śmiertelnie poważną przyszłość
- zginie, by móc się odrodzić.
Niespodziewanie śnieżynka
sfruwa na kwietną sukienkę,
jakoby klejnot, ozdabia,
trzepoce, do ucha szepce
od słonecznika wiadomość.
Kto widział śnieżynki latem?
Zdumiewające zjawisko,
cud - piórolotek - posłaniec.
Z dziewanny i słonecznika
dobrana para, zaiste!
Drogą podąża dziewczyna,
już kusi biały motylek.
Krąży nad złotym szamanem,
pięknością miodnozłocistą...
Skończyli w glinianym dzbanku,
razem, lecz tylko na chwilę.