Koszmary pogodowe
Przystanęła
monumentalną potwornością,
pożerając niebo i słońce.
Deszcz
Uderza pieszczotliwie w moją skórę,
aż pragnę unieść głowę
i się w nim utopić.
Słońce
Ułuda,
spleciona z rozgrzanego drutu blasku
i nieskończonej agonii wodoru.
Wichura
Szarpnęła
z jękiem gałęzi
wijących się pod jej potęgą.
Grad
Brutalnie
miażdży tysiącem ciosów
kwiaty i szkło.
Mgła
Nagle
wszyscy oślepli zamknięci
w perymetrze o wymiarach kawalerki.
Burza
Sztorm,
szarpiący jeszcze-nie-rozbitkiem
wczepionym w deszcz i drewno.
Zachmurzenie
Wpatruję
się w mleczną masę,
szukając odpowiedzi.