starość, którą podeptało życie
pożółkła niczym samotność
spóźnione myśli przestraszone wiatrem
w pomarszczonym lękiem lustrze
odbijają się i kaleczą ciszę
kulą ołowiu stało się powietrze
oddechem pokrywasz niebo
pomieszkując we mgle
i oparach niedomkniętej trumny
spoglądasz w stronę śmierci
nadchodzącej jak rozpacz tego świata
nadzieja pokonanych nie rozświetli mroku
tam ciemne korytarze ciągną się bez końca
miliony kilometrów i godzin
wszechświat dusz, do którego podążasz
istnieje między snem a miejscem
w którym możesz się mylić