Becka
- To na łodpuście wiyncy łogórków nie bedzie? Ino na festiwolu? To ty teroz, bezbożniku, nie pódzies z łorkiestrom na Zaśniencie**, ino na jakieś wystempy? Tyla lot chodziłeś, nieroz godołeś, żeś juz za stary na dźwiganie tyj pierzyńskij tromby, aleś chodził, groł Matce Boży i łogórki jod, i chwolił. A teroz, co? Nie pódzies?
- Matka, dwa razy póde! I to z ochotom! Tu łogórków pojem, i tu pojem.
- A to chwała Bogu, ze tu i tu bedo, bom myślała, ze nastompiło nowe – roździał łodpustu łod łogórka…
Ale stoi tak ten mój ślubny nade mnom, nad rządkiem z łogórkami, to trowke skubnie, to za gołymbiami się obejrzy - myśli.
- No, co ci tam, łociec, po łebie chodzi? – nie strzymałam, bo widze, ze coś se umyśloł i trzymo w sobie.
- Takie dobre ci zaprawy wychodzo… łogórki tego roku, dzienki Bogu, łobrodziły, to może by my na ten festiwol… jo bym groł, a ty byś co sprzedała… co, matuś?
- A jo wiem? Jo we wekach robie, a takie jak trza, to sie od downa w becce kisiło.
- No… i tako becke to się topiło we wodzie i pomału kisły. Matuś, przecie pnioka z dymba mom, piłe mom, utne, zbije zgrabno skrzynecke-niby-becke i bedzie.
- Bedzie z tego tyla, co nic – pomyślałam se, alem nic nie powiedziała, bo jak mój se co umyśli, to szkoda co godać – będzie duboł, az coś wydubie. Wzienam łogórki i poszłam zaprawiać.
Naroz przylatuje i mie woło: Chodź, matka, popatrz sie, co było w dymbie… No, to ide i patrze – na pnioku, jakby narysowany – łeb.
- Nie bede nic z tego pnioka robił, taki piykny sarni łeb! Pomaluje i bedzie łozdoba.
- Sarni łeb? No, widać, żeś downo nie był na Kalwarii w Niedziele Palmowo, boś patrona nie poznoł! Przecie to łosioł ci się pokozoł!
Skrzywił się trochę na moje godanie, przyjrzoł sie ucientemu pniokowi i mrucy: - Sarna cy łosioł, a becki nie bedzie.
- I wydziwianio, chwała Bogu, nie bedzie – pomyślałam se. Ale przecie od tego mój ślubny, zeby było wydziwianie! Łaził koło chołpy i łaził, to siod na pnioku i siedzioł – myśloł.
- Matka, a jakby my kupili baniok pienciolitrowy z wodom, wode się roz-dwa wypije, bo goronc, do banioka łogórki się zakisi, a baniok na sznurku – do wody?
- Chłopie, wszystko piynknie, ale stowka nie momy! Downi przy każdy chołpie był stowek, to tak się kisiło.
- Ale studnie momy!
- No, momy, ale głymboko, woda pierzyńsko lodowato, kiedy to ukiśnie? Na Nowy Rok, nie pryndzy!
- To tego roku bede w siyrpniu łobce łogórki jod. Ale za rok, jak ino dożyjemy, choćbym mioł stowek wykopać, twoje łogórki kiszone ludzie bedo chwolić!
- Dobre, tatuś, ino nie z banioka, a becke porzondno trza bedzie kupić. Bo takie pożynienie starego z nowem to moze i ciekawie wyglondo, ale na zdrowie to rzodko kiedy idzie…
** "Zaśnięcie" - lokalne określenie uroczystości religijnej - procesji Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny - jednej z części sierpniowych obchodów Wniebowzięcia NMP w Kalwarii Zebrzydowskiej.