Chłodny uśmiech poranka
Blady poranek rozdarł nocne szaty,
gdy w brylantowy diadem stroił ziemię.
Z każdą minutą oczy rozszerzając,
patrzył ospałym, łagodnym spojrzeniem.
W ciszy dźwięczącej i w zamglonej toni,
w szczelinach światła, jak pół ślepiec błądził.
I wysłał uśmiech do dnia co go gonił,
który za moment wszystkim zaczął rządzić.
A kiedy odszedł dostojnie, nieśpiesznie,
z lekka następcę tylko potrącając -
chłód pozostawił nadal jeszcze rześki,
by dzień mógł święcić swoje panowanie.