list bez butelki
znów cię zabiorę w ciepły wrzesień
zapłoną astry a my z nimi
wpadniemy w zachwyt nad jesienią
i dojrzałością bez przyczyny
będziemy nocą zrywać gwiazdy
i moczyć je w wytrawnych słowach
a za namową Luny w pełni
uśpimy Słońce by ucztować
w czułych objęciach rozkochania
co jak winorośl się nas czepia
nic się strasznego nie przydarzy
spóźnionej jutrzni wielkie nieba
spojrzą przychylnie na szaleństwo
płynące w żyłach trzeźwym wersem
gdy życie owocuje w miłość
ze zmarszczką też wygląda pięknie