na oścież
soczystą gwiazdę
domalowałam strugi deszczu
które wraz ze słońcem spłodzą
napięty łuk tęczy
pocałunek bez nadmiernego wstępu
czy zbytecznego zakończenia
czuję na smutnych myślach
muśnięcie kwitnących ust
dusza wywęszyła pośród marzeń to
które wkrótce narodzi się ponownie
bez ceregieli
bez przeprosin za spóźnienie
dzisiejsza czasoprzestrzeń włamała się
do mojego serca
przez otwarte na oścież drzwi
doszukała się takich wyłudzonych zakamarków
gdzie nadal kwitną minione pasje
pożądanie któremu pozwolę przysiąść
na ramieniu i rozgościć się
pośród miliardów odpowiedzi
którym w drodze powrotnej
wymsknęły się pytania
między śmiechem bez zbędnych łez
a potoczystą miłością pnie się
poszarpana linia życia
wije się pamięć pod prąd suną ludzie
którzy zatrzasnęli powieki
o nieodpowiedniej porze