... XI
przeszywa mnie na wskroś,
mąci w myślach.
Na drodze stawia mur.
Zaszywa usta,
zastawia sieci poplątanych zdań.
Pod nogi rzuca kłody,
jak gdyby sztuczna głazów lawina,
osunęła się wprost na odrętwiały kark.
Otumania, ogłupia zamroczony los.
Wpółprzytomna szukam bezkresów świadomości,
bez życia, w zaślepionym uścisku bezdechu.
W szczelnie zamkniętej otchłani duszy,
daremnie wypatruję luki,
by dać ujście emocjom.
Strach, lęk i świadoma niepewność,
wypaliły głębokie znamię rozgoryczenia.
Zasiały panikę,
piętno przerażenia i słabości,
rzucając w jałowe ramiona obojętności.