taka sama
wrzawa, krzyki,
na przemian żarty
śmiechu bez liku,
już nawet krzeseł brak
różnicy nie robił,
ktoś siedział na ziemi,
ktoś przestępował
z nogi na nogę
i godzinami trwały
te posiedzenia,
herbata, wino
coś do jedzenia,
heh...
nawet przez głowę
nie przeszło nikomu...
nikt nie chciał skończyć
i iść do domu...
...dziś cisza zaledwie
ostatkiem sił
przekręca zamek
kluczykiem swym
zasiada w kącie
za fotelem,
mrok jest
teraz przyjacielem
sama, jak kołek w płocie
samiuteńka,
osierocona
ah...
ta rzeczywistość pomącona
...hibernowana...
taka sama...