* (umarła po cichu...)
umarła po cichu
kiedy nikt nie widział
dyskretnie jak kot
wyszła z pokoju przez okno
miękkimi nogami wskoczyła na parapet
lekko
oparta na delikatnych dłoniach
rozejrzała się i zniknęła
mięśnie zagłodzone życiem –
– teraz to były sprężyste mięśnie kocicy
zerwały się bo wyczuły
ten moment
świeży powiew wiatru
jak ptaki wyfrunęły z gniazda
splecionego z rurek, igieł, żył
na skrzydłach silniejszych od ludzkich
niemożliwości
od upokorzonych ramion
w tej chwili była piękna
miała srebrną twarz
kiedy niczym syrena wchodziła do
morza
pielęgniarki, które weszły do sali
podbiegły do łóżka
na nim długo była brzydką niewolnicą życia
za oknem milkł szum fal
jakby ustępował innemu światu
odchodząc ze swoimi mieszkańcami
marynarzami, którzy wciąż wierzą
w syreny
i samymi syrenami