* (okna...)
okna
moje wielkie
przezroczyste usta
połykają
białe muchy
śniegu.
na betonie wieszam ciepłe obrazy
górskich potoków
i horyzontalnych szczytów.
nieszczelną dłonią
zgarniam
czarne robaki wiersza
ze stołu
i stawiam
parującą herbatę
w czystej szklance.
herbacianą różę
która nigdy nie uschnie.
oglądam jakiś film dokumentalny
w którym mówią kiedy narodził się człowiek.
topię muchy w herbacie
i zastanawiam się
czy w ogóle się narodził.