* (jego oczy...)
jego oczy
moje
kochaliśmy się
na odcinku
spojrzeń
przez kilka
długich
jak westchnienie nocy
sekund
jego – moje – oczy
kochaliśmy się
na stole
zawalonym jedzeniem
przy wszystkich
przy siostrach, braciach, rodzicach
i obcych
pomiędzy nożami
widelcami, talerzami, łyżkami pełnymi
zupy
i gestów
pomiędzy słowami
ciężkimi buciorami
ściennego zegara
obsypującymi z podeszew
minuty
w oczku tkanego obrusa
pomiędzy solniczką a cukiernicą
spodkiem z siekaną cytryną
a dzbankiem gorącej herbaty
kochaliśmy się
w makaronie
w sosie pomidorowym
indyku
i surówce z marchewki
w wódce
w torcie
i pączkach podanych
na deser
kochaliśmy się przez cały wieczór
nie zmieniając miejsc po przeciwnych
stronach stołu
jego – moje
oczy
i nic się nie liczy poza
a jednocześnie konwersacja musi trwać
nadal
to okrutne