dusza
gdy pełna chłodu powłóczysz nogami
z głową spuszczoną gdzieś poza światy
z ustami pełnymi deszczu i wiatru
spotykam cię gdy siadasz milcząca
w opustoszałej galaktyce parku
pod latarniami wypalonych światłem cieni
z mgłą za plecami i spojrzeniem donikąd
piszę do ciebie i jakby trochę do siebie
na wyciągnięcie melancholii i ściany
list tysięczny jak ten pierwszy ostatni
bez słów za to z nocami ślepymi jak nów
w spojrzeniach mijam obnażone okna
za każdym razem tańczy w nich światło
pod nimi bramy z przymrużonymi drzwiami
nad nimi niebo po którym zostało jedynie nic
mijam cię duszo na skrzyżowaniu istnienia
idąc w przeciwną stronę lekko ocieram
wilgotne ramię rąbek kapelusza i dym
czuję jak zerkam czuję jak znikam
wokół zaciska się na nas milczący tłum
przez myśli przenika - gdybym tak mógł -
i zamienia się w ból przezroczystość
jaką się staje moje wewnętrzne miasto
ps. Moi Drodzy wybaczcie,
że nie odpisuje na to co do mnie piszecie w komentarzach,
jak i komentarzy nie piszę, czas ma okrojony wieloma inicjatywami,
wiedzcie, że bardzo się cieszę, że jesteście, bardzo dziękuję, że jesteście,
bardzo wielkie ukłony za to, że jesteście twórczością