Weronika
Puka paluszkami po klawiaturze komputera
I w dal wyskakują kolorowe tęsknoty, świeże i rumiane.
Co dnia, kiedy pragnie dobra, to je w liter rzędy zbiera
By wszystko było od nich słodkie i polukrowane.
Weroniko! Hej! Weroniko! Dajesz odprysk nieba!
Przygląda się w bramie starcowi. Dostrzega tak wiele…
Nie każdy aż tyle potrafi zobaczyć w tej bramie.
Wczoraj ją przy katarynce widzieli przyjaciele,
Jak się nut uczyła stwierdzając, że nuta nie kłamie.
Weroniko! Och! Weroniko! Tego nam potrzeba!
Ostatnio się pławi w rozkoszach domowych pieleszy.
Ile tam ulotnych spostrzeżeń, gdy się nic nie dzieje!
Jak się każdą chwileczką bawi, jak ją cisza cieszy!
Jak słodko sypia, gdy za oknem zefirek powieje…
Weroniko! Pst! Weroniko! Nawet księżyc ziewa!
Czasem sprytnie wpadnie do bajek, pooddychać czarem,
Pomartwi się przez chwilę, że zbyt uczuciem swym szarga,
Ale zaraz wiosną, z piegami, biegnąc za zegarem
Czasu, podeprze się rzęsami i włosy potarga.
Weroniko! Patrz! Weroniko! Znów skowronek śpiewa!
Taki oto jej świat cały. Światek - jak nam wmawia.
Pełen barwy, muzyki, woni i z grejpfruta różu,
Tego co ją skłania do wyznań i wierszy pisania
I by po śladach osób bliskich nie wycierać kurzu.
Weroniko! Ach! Weroniko…