We are all we've got 2
- Możecie już przestać robić w spodnie. Odezwał się Steve siedząc na ławeczce przy ścianie pojazdu.
- A co, poszedł sobie? Cicho zapytał David. Oboje z Hanem byli przyklejeni do ścian i robili za kameleony.
- A gdzie miał pójść. Rzucił kpiąco Steve. Po czym wyciągnął dłoń i poklepał potwora po zadzie. - To pies. Pies Critów.
Potwór mlasnął jęzorem.
- A co, powiedział ci? Równie cicho zapytał David.
- Nie musiał. Ma obróżkę na szyi.
David i Han odkleili się od ściany. Potwór beztrosko siedział sobie na środku pojazdu. Dopiero teraz mogli mu się dokładnie przyjrzeć. Przypominał małego niedźwiedzia. Był cały czarny, a z okolicy szyi wyrastały mu długie, białe kły wywinięte w kierunku tułowia.
Podróż zapowiadała się ciekawie.
**************
Przemycenie potwora na pokład krążownika okazało się prostsze niż się wydawało. Gdy transporter wylądował, na widok zwierzęcia obsługa doków po prostu uciekła. Nieśmiertelni jak gdyby nigdy nic skierowali się do swojej kajuty, a potwór szedł przy ich nogach jak prawdziwy pies. Nie napotkali po drodze także wielu gapiów, akurat była pora kolacji i większość załogi była na stołówce pokładowej.
Gdy nieśmiertelni dotarli na miejsce natychmiast wygospodarowali nowemu członkowi załogi legowisko. Wykorzystując co było pod ręką i opatulili stertą kocy, tak że widać mu było tylko świecące, czerwone oczy. Idylla nie trwała jednak długo i drużyna została wezwana do dowódcy z priorytetem "pilne!".
Admirał szybko przeszedł do rzeczy.
- Panowie! Zaczął. Powiem wprost. Chodzą słuchy, że wprowadziliście mi na pokład obcego!
- Joker to tylko pies Panie Admirale. Odezwał się Steve.
- Joker??? To coś już ma imię??? A co z misją. Zdobyliście czarną skrzynkę statku???
- Nie. Odpowiedział Han. Ale wyciągnęliśmy dane z ich komputera!
- Czyli nie dowiemy się czemu Critowie tak w pośpiechu opuścili swój lotniskowiec... Mruknął dowódca.
- Panie Admirale. Zaczął nieśmiało David. - Proszę nam zostawić Jokera. Będziemy z nim się dzielić naszymi racjami żywnościowymi.
- No swoją racją ja na pewno się nie podzielę! Rzucił mężczyzna. - A wiecie chociaż czym żywi się to zwierzę???
- Na pewno nie jada jabłek. Sprawdziliśmy.
Admirał parsknął śmiechem.
- A czy aby nie żywi się ludzkim mięsem? Niech to bydlę choć krzywo spojrzy na kogoś z załogi, a osobiście odstrzelę mu ogon!
- Joker właściwie nie ma ogona. Opowiedział Steve. Ma tylko taki mały, wystający... I tutaj urwał, bo Admirał rzucił mu gniewne spojrzenie.
Jednak gdy dowódca zobaczył rozbiegany wzrok swoich elitarnych pilotów, z trudem powstrzymywał się od śmiechu i rzucił tylko.
- Dobra, wynocha!
Co nieśmiertelni wykonali natychmiast, w pośpiechu przepychając się w drzwiach.