Strażak Eryk
Rozkochałam w sobie strażaka Eryka,
co to wzroku mego jak ognia unikał.
W oczy nie spoglądał - na piersi i owszem
(chętnie by je pieścił, i tłamsił - co gorsza.).
Uwodził mnie głosem (miękkim jak aksamit)
i canzony śpiewał pod moimi drzwiami.
Nawet wiersze pisał (białe, rymowane),
o żarze miłości, ledwie co poznanej.
Aż pewnego ranka cicho się zrobiło...
Już tak romantycznie i pięknie nie było.
Bo ktoś szepnął z nagła (gdy mnie w tłumie minął):
- Eryka już nie ma. Eryk w akcji zginął!
Gliwice 08.11.2021 r .