Nieśmiertelny walc
na błyszczącej od gwiazd klawiaturze,
dookoła pobrzmiało walcem,
a na niebie zakwitły róże...
I pół świata stało się rajem,
kiedy walc się unosił jak fale;
jakby luty zamienił się z majem
a etola z mgiełki woalem...
Coraz dalej melodia płynęła
pośród łąk, pośród pól, nad lasami
i pół świata, i niebo objęła,
i zabrzmiała ptaków głosami...
Wtem zawołał natchniony muzyk:
- Podróż walca już bliska końca -
bo Apollo go wita i muzy
wśród złocistych promieni słońca!
Oj niejeden się słuchacz zasmucił,
że przerwano już koncert niedzielny.
Lecz odchodząc, maestro dorzucił:
- Walc wśród muz stał się dziś nieśmiertelny,
więc na pewno wkrótce powróci...
Obietnicą i wiarą osnuci
przy pianinie (co dnia) czekali,
by zatańczyć lub choćby zanucić,
by usłyszeć go nawet z oddali...
I powrócił, jak wróżył muzyk,
i zatańczył na białych klawiszach;
aż z Parnasu wyjrzały muzy
i Apollo, co też to słyszał...
Teraz walc, co się stał nieśmiertelny
i śmiertelnie natchniony muzyk
koncertują co wieczór niedzielny
a dokoła pląsają muzy...
Gliwice 10.02.2008 r.