Samotne noce
kilka, setki, tysiące.
Czarna noc za oknami,
myśli wciąż błąkające.
Znów wyłażą potwory.
Nie widzę ich, lecz czuję.
Chcą mi usiąść na głowie,
zaraz chyba zwariuję.
Nie ma tu twego ciała,
czemu go nie dotykam?
Zawsze zimne poduszki
tylko z nimi się stykam.
Może przyjdzie zwariować
po tych nocach bezsennych,
pełnych myśli szalonych
o sprawach tak codziennych.
Wróciłem. Czekam kiedy,
wyłonisz się spod prysznica.
Czarna noc za oknami
blednie w świetle księżyca.
Znowu cię mogę dotykać,
czuć w rękach twoje ciało.
Dobrze, że jesteś ze mną,
ciągle mi ciebie mało.