Mój dzionek - wersja antylewacka
w okno złocistym promykiem
budzę się rękę unosząc
z faszystowskim okrzykiem
Taplając się aż po uszy
w zacietrzewieniu miazmacie
i najserdeczniej uwłaczam
niebieskiej unijnej szmacie.
Hitleryzuję godzinkę,
nazyfikując, a później
Albo Żydów szkaluję
Albo na postęp wciąż bluźnię.
Zaśmiecam internet z lubością,
Znieprawiam, do złego kuszę,
Zakusy mam nazistowskie
I sączę jad w młode dusze.
Czasem zaś dziadka odwiedzam,
Miły, schludny staruszek,
Czasem sobie czytamy
Mein Kampf w cieniu rosnących gruszek.
Z wujciem, metalem postawnym,
emisariuszem Putina,
Śpiewamy wciąż Giovinezzę,
chadzamy na Wołyń do kina.
Od posłów Korwina znajomych
wyłudzam w czasie kolacji
sekrecik jakiś sejmowy,
by pławić się w ich deprawacji.
Często mam misje specjalne
w Rzeszowie lub w Białymstoku
i wywrotowców werbuję
samemu patrząc się z boku.
Do domu wracam ponury,
ciężki jak serce Stalina
W cichym pokoju w mym bloku
czekając na rozkaz Putina.
Odliczam sobie, odliczam
Dolary od Trumpa śliczne,
Faszystowską bibułę,
Broszurki szowinistyczne.
A potem zaś seks uprawiam
w ramionach swojej kobiety
(to takie niepostępowe
wciąż żywy ciemnogród niestety)
I często doznaję rozkoszy,
od mej szatynki, nie ryżej
Dobrze się czuję na sercu,
od pasa w dół oraz wyżej.
Niech się swą myślą tą ze mną
podzieli któryś z rodaków!
Za dużo, oj was za dużo
Bezmózgich i tępych lewaków!