„Kraków”
i nie umrze dzień
Tak długo jak pamiętam
kochany Twój Cień
Wróć o poranku
gdy zorzy ramiona
Niech trwa już na zawsze
ta chwila skończona
Jaką rolę gramy?
Pana czy też Sługi?
Zapłakane deszczem
oczy łez szarugi
Jedno trzeba zamknąć,
a otworzyć inne
Tam gdzie zawsze
wracasz te ośmiogodzinne
Podróży rozstaje
są domem rodzinnym
A gdyby nie wracać?
zostać teraz z innym?
Te myśli gonitwy
ustalone plany
Gdzie jest ten jedyny
poeta oddany
A kiedy odejdą
motywy istnienia
I zasną na wieki
największe pragnienia
Przyleć tu na Północ
i przytul kochanka
Dwa duchy uplotą
jednego już wianka