NON POSSUMUS
Czerwieni złotem poprzez drzewa
Sen słońce o miłości śni
Zieleni trawa srebrem radość
Z tych właśnie dni, marcowych dni
Pożółkłe i wyblakłe ciszą
Są moich zjaw zlękłe wspomnienia
Co jak w oddali pomnik męki
Straszą upiornie przyszłym krzyżem
Dasz li mi wiarę moja miła?
Dasz li twych dłoni ukojenie?
Szeptanych zaklęć w tobie siła
I blasku pełne twe wejrzenie
Weź mnie w twych ramion tarczę silną
Otocz mnie murem swej miłości
Zabierz mi ścieżkę którą idę
I wskaż mi drogę do twych ust
Czerwieni tej co słońcu równa
Nic już na ziemi jej nie zdoła
Przemóc ni sen ni ułuda
Ni płonnych prób podstępy losu
Dzięki tym ustom rosą świeżą
Co są jak łące by żyć niezbędne
I jak wśród lasu chłodny strumień
Leczą me troski i znużenie
Nim zorzą świt nastanie ciepły
Nim razem pójdziem w Świat bez lęku
W oddali kres cierpienia Latem
Ostatnie krople spadną deszczu
MARZEC 2002