wrzosy we włosach
zaczynała się dwie przecznice wcześniej.
deszcz siąpił na dworze,
dziewczyny zamówiły drinki.
palemka szybko uderzyła do głowy,
a my piliśmy dalej za zdrowie dziewic
nieuczesanych w warkocze.
przyszedłeś w brązowej kurtce,
podszytej znajomością rzeczy.
koneser zjadliwych trucizn,
z twarzą skrzywioną boleśnie
od wewnętrznych toksyn.
niezapłacone rachunki
regulowałeś sarkazmem.
była taka młoda, zielona jak listek,
a drzewa traciły już zdrowie tej jesieni.
tak jak ty umierały na brak.
patrzyłeś nieruchomo,
słowa przywarły do podniebienia.
wyłowiła twoje przeterminowane spojrzenie.
znaleźli ją w lesie, dwie przecznice dalej.
krew rozlała się po trawie
jak fiolet we wrzosach.