Jej jednooki świat
w prawo i w lewo,
laseczką wystukanych chodników,
zasapanych schodów,
nielicznych ławek,
gdy drepcze, by zapalić znicz.
Zniecierpliwiona
hałaśliwymi głosami geniuszy
pod kioskiem z piwem,
wdzięczna za każdą
wyrwaną kartkę
ze ściennego kalendarza.
Czasami, we śnie,
jeszcze w kruczych warkoczach,
przeskakując po trzy schody
wbiega do szkoły,
albo wyżywa się przy pianinie
Ale nie przeczuwa
nadchodzących koszmarów wojny.