*Burza 2
Wicher z zaciekłością chłostał, biczował ulewą.
Pajęczyny błyskawic kaleczyły niebo.
Wiatr przycupnął w trawie, łapiąc oddech.
Na moment ucichło.
Krzykiem rozpaczy, hukiem rozdarte niebo.
szczenięce pomruki jeszcze słychać
w granatowej chmurze,
by znowu złowieszczo zapłonąć zygzakiem.
Wściekał się, wył jak potępieniec.
Po bruku toczył beczki,
w konarach drzew wywijał hołubce.
Srożył się…
by nagle jakby nigdy nic,
jakby go nie było… ucichł.
W kałuży przejrzał się i sobie poszedł.