We are all we've got 4
Tak nazywano planetę zdatną do zamieszkania przez ludzi. Inną sprawą pozostaje fakt, że nadawała się także do zasiedlenia przez Critów. Nie bez przyczyny Critowie rościli sobie prawa do ziemskich kolonii, nie wspominając o rdzennym układzie słonecznym.
Na czele eskadry leciał Han. Skanery nie wykrywały wrogich obiektów. Można rzec, że było wręcz nudnawo, ale artystyczny widok planety, który w wielu aspektach przypominał ziemską, rekompensował tę niedogodność.
Gdy zbliżyli się do atmosfery planety, Han nadał przez radio.
- Tu As1, za 30 sekund zwiększamy ciąg o 30 procent i zmieniamy kurs na 2.3.1. Nic tu po nas panowie.
- Tu As3 . Nadał David. - Widzieliście to światło, które na chwilę rozbłysło pod nami???
- Tu As1.
W tym momencie błysk światła dosięgnął myśliwca Hana. Ten w ułamku sekundy stracił prawe skrzydło. Pozostałe myśliwce momentalnie rozpierzchły się na boki, łamiąc szyk, a w eterze rozbrzmiał krzyk.
- Mayday! Mayday! Nie działa prawy silnik, tracę kontrolę nad maszyną. Ściąga mnie pole grawitacyjne!!!
Po czym myśliwiec Hana ukrył się w atmosferze i nastąpił charakterystyczny błysk.
***
Helena otworzyła oczy, które natychmiast zaświeciły radością. Han leżał obok niej na łóżku podpierając głowę i przyglądał się jej.
- Długo patrzysz jak śpię? Zapytała.
- Od godziny.
Helena jeszcze dokładniej podciągnęła kołdrę pod szyję, jakby bała się, że mężczyzna zobaczy jej nagie piersi. Wtedy Han zamknął jej oczy namiętnym pocałunkiem i rzekł.
- Chodźmy na spacer.
Po czym zeskoczył z łóżka i szybko wbił się w dżinsy i zarzucił czarną koszulkę.
Panowało lato, a dzień był pogodny. Wkrótce szli razem, alejką pełną jarzębiny. Helena wtulała się w mężczyznę chłonąc każdą chwilę. Była taka szczęśliwa. Miała go tylko dla siebie.
- Co teraz robią twoi przyjaciele? Zapytała.
- David uprawia wspinaczkę górską, a Steve został na Aurorze doglądać Jokera. Odparł.
- Joker to to zwierzątko Critów, tak?
- Tak. To odmiana ziemskiego psa.
Spacerowali tak godzinę rozmawiając i tuląc się do siebie, gdy nagle zegarek mężczyzny zaczął mrugać czerwonym światłem.
- To coś oznacza? Zapytała wesoło Helena.
- Tak.
- Powiesz mi?
- Za chwilę tu wyląduje transporter.
- Jak to wyląduje, tutaj, zaraz???
- Tak ukochana.
Po chwili rozległ się dźwięk silników i na trawniku osiadł łagodnie statek powietrzny. Gdy rampa się opuściła wyskoczyło z niego kilku żołnierzy i natychmiast podbiegło do pary.
- Kapitanie…! zasalutowali. - Sprawa jest pilna!
Helena poczuła jak ręka Hana wysuwa się z jej dłoni.
Ogarnęło ją dziwne uczucie jakby…
Po chwili mężczyzna stał w transporterze i machał do niej.
- Boję się…! Krzyknęła, ale głos uwiązł jej w gardle.
- Ja też się boję, pyszczku! Krzyknął ukochany i zdmuchnął z dłoni pocałunek.
Transporter oderwał się od ziemi, zaczął kołować i zanim rampa się domknęła wzbił się w powietrze.
- …że już Cię więcej nie zobaczę! Wykrztusiła z siebie Helena.