spacer w deszczowym preludium
zaokrąglony wiekową historią
spojrzał na mnie zachęcająco
jakby mi chciał zdradzić
swoje tajemnice
usiadłam więc wygodnie
oddając się marzeniom
to nie jest sen
to rzeczywistość
jak te niebieskie algi w jeziorze
wpadający do jeziora
strumyk
tańczył u moich stóp
ze zręcznością żonglera
goniąc za wiecznością
przemykając melodyjnie
po kamiennym podłożu
wypłukiwał wodne rośliny
gubiąc się w nadbrzeżnym piasku
uspokajająca monotonia
świat zatrzymał się
w stoickim spokoju
niechcąco kieruję wzrok
ku przestworzom
na podwieczornym niebie
odkrywam niespodziewanie
zawieruszonego hydrometeora
za późno
już bębnią w rytm staccato
pojedyncze krople
mieniąc się
tęczowymi barwami
w zachodzącym słońcu
przebijają
wodną membranę
perfekcją wirtuoza
przymykam oczy
i całkowicie oddaję się
deszczowej muzyce
ta mistrzowska kompozycja
zapiera mi dech
początkowo cicho
tajemniczo
to znów żwawo
wesoło
bębniąc
po głazach
to na nowo
delikatniej
miękko opadając
na hydrofity
przypominając mi
preludium deszczowe chopina
upajam się
tym fenomenalnym
odczuciem
zamieniam się w słuch
oddając się całkowicie
czarodziejskiej chwili
nagle cisza
deszcz ustał
koncert dobiegł końca
pozostał przesiąknięty
deszczem słuchacz
oczarowana
niesamowitym przeżyciem
zapomniałam o owacjach