Południowa cisza
Gdy słońce stoi w szczycie swej korony,
a dzień oddycha żarem pośród cieni -
milczy natura, tylko zefir psotny
swawoli w trzcinie, co się srebrem mieni.
Świat wstrzymał oddech skwarem zniewolony,
umilkły trele w krzewiastej leszczynie;
w drżącym powietrzu każdy owad wdzięczny,
gdy w środku żaru wypatrzy schronienie.
Złotem się świecą urodziwe łany
chabrem bławatka udekorowane,
każde źdźbło niesie ciężkiej pracy plony,
znojem i potem rolnika zroszone.
W słońcu południa pod drzewem jabłoni
przysiadł wędrowiec z pajdą chleba w dłoni.