Trwożna odsłona
lecz wzroku mego unika.
Drobnej sylwety, ubiór skromny,
łachman, kaptur, widmo końca?
Mara senna, piekielnica,
maska szara, mroźne lico;
czuję kwaśny przeciąg.
Kimże ty?
"Śmierć."
Niedoczekanie!
"Niedoczekanie w trwożnej odsłonie,
niedoczekanie gdyś nie wiedział
że mnie już blisko
dom twój nawiedzić.
Witaj śmiertelniku."
Życia zegar bez oznaki
bije jak co dzień zwykle.
Czemu takiej zmiany
nie wybił w przyrodzie?
To co złe zapomniane,
ludzkie serca krzywd pełne
z mojej ręki, z nakazania
i już w wór mam się odziać?
"Daruj sobie,
duszy twej słabostki
składam w hołdzie.
Spowiedź później poczynisz,
teraz opuść mięsne formaty
i chodź - bo się spóźnimy."
Gorączka, co począć
- może to sen fatalny.
Stosy słów, miałkich wyrażeń,
wysysają z myśli soki.
Chwała jeślim chory,
biada gdym normalny!
"Dalej, nie wątp ani trochę!
Ja zabieram w każdym stanie."