W wytchnieniach
Stromą ścieżyną, niewolną kamieniem
stąpa dość mocno wietrzykiem wspierana.
Myśli świeżości natury tym szczęściem
z leśnych przytulań, po najukochania.
Głaszczą listowia zmęczone jej oczy,
w bezgwarne myśli układa się ciszą.
Sosny, dostojne strażniczki przeczasu,
niosą otuchę od niebiosów słyszeń.
Szmery strumyków spokojnie prowadzą
rade dyskursy – a z nich ukojenia.
Zmierza do raju swoistej błogości.
Chwilo bądź wieczna, trwaj w zielonych brzmieniach.