Przed wiecznością zbyteczną
Nie pamięta, kiedy ją nadzieją zbudził.
Wtedy płynął poetyką 'marzeń guru'.
Może to był kwiecień, chociaż prędzej grudzień.
Nie zadawał chyba sobie wiele trudu.
Wnikał lekko romantycznym wielowierszem,
poprzez chmury, co skrywają morze skalin.
Nie wie jak to czynił, ale wyszły sielskie,
poza czasem, nudą, zwane pragnieniami.
Gdy utkwili gdzieś na sferze ziemskich
myśli,
w aurze, z której nie chciał również siebie zbudzić,
to po dziś dzień, choćby tylko był się przyśnił,
ma ich sen, co nie opuszcza – szczęściem ludzi.