W nieswoim domu
Wystarczy wersalka, mały kąt do spania.
Przygarnij mnie, nie gryzę, tylko o jedno
Proszę, nie wypędzaj mnie, gdy się oswoję.
Tak trudno znaleźć mi domowe zacisze,
Gdzie smak kawy porannej będzie mi towarzyszył,
Z myślą radosną powrócę do czterech ścian.
Nie będę się martwił jak spłacę ten i kolejny czynsz,
Wynajem, za który nie przesypiam pół nocy.
Lepiej będzie jak podzielę swoje życie na raty,
Na te, które nic nie wnoszą i te, warte pracy.
Za oknem ściany, przeciągi szarej dzielnicy,
Nikt nie pyta, kto mieszka w tym bloku,
Z którego to wynieśli ostatniego lokatora.
Marzenie o swoim domu w górach, chmurach
Przemienia się w obraz olejny, który nie wisi,
Nie wolno nic wieszać na cudzych ścianach.