pytajnik
obserwuję dziką mirabelkę i jest mi tak dziwnie,
jak wtedy, gdy opowiadałaś mi o duchu swojej matki.
idziemy przez bulwar, pozdrawiasz znajomych
nadobnym skinieniem głowy połączonym z pewnym
siebie uśmiechem, którego nigdy nie rozumiałem.
na bruku leży martwy ptak, zwalniam,
choć nie wiem, czemu. patrzę na ciebie, szukam
w oczach, w drgnieniu ust tego, co widziałem
siedząc w okopach. gdy mieliśmy zerwaną łączność,
a ja znalazłem coś w dzikim drzewie mirabelki.