Listopadzenie
już wypatrują panienki w bieli.
Lecz skraj północy nazbyt zamglony
- nie gotów jeszcze wygnać jesieni.
Żółtawy modrzew biednie spogląda
gdzie chłód co roku nadgryza trawy.
Bije pokłony kwiecistym klombom
które zimnota dusi i dławi.
Listopad grozi promykom słońca.
"Jam ci tu teraz krzepkim włodarzem;
resztki listowia dla siebie strącam
a wam wałkonie radzę nie parzyć."
Wszelkie rośliny, każde stworzenie
z pokorą wielką przyjmują gościa.
Ale niebawem grudzień go zmieni
by też za chwilę z nami się rozstać.