Twardo stąpać?
przesłonione płachtą,
szytą gęsto rzeczywistością,
wiadome zliczają się
w jeden wynik nie zawsze korzystny,
zlepki zdarzeń przeplatają się,
przywołany do tablicy zaciska zęby,
w dłoniach kredę tak mocno trzyma,
że omal nie lecą iskry.
Dłoń pomocna jakże wyczekiwana,
rozluźnia nie tylko serca mięsień,
nieba łza na szybie,
obraz agonii ze sobą niesie.
Nieuschłuchane modlitwy
echem wędrują w ślepą ulicę,
niezrozumiałe szepty
pod osłoną nocy milkną.
rzadko dając ulgę,
skrywając nie jedną tajemnicę.