Dystrykt marzeń
pełen drżeń i obaw zaczynam zwalniać.
Portret nad kominkiem w mych oczach pływa
- za chwilę przemówi, będzie dworował.
Potulnie, spokojnie krew mózg nawiedza
jakby chciała grzecznie fason utrzymać.
Za późno niestety na klar i powab;
neuromateria potrzask szykuje.
Jeszcze sił ostatkiem buduję wsparcie
z formuł wyuczonych - doktor miał rację.
Od zera do setki ciąg jak modlitwa,
jednak to za mało, portret mnie ściska.
Dalej tylko gorzej, fotel się kłania,
zegar wskazówkami wali po głowie.
A ja bez energii niczym pstry kamień
zamykam świadomość w dystrykcie marzeń.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na szczęście ty jesteś, pilnujesz, bronisz
wszystkiego co nadal we mnie niechore.
Szarpnięcie stanowcze i biernie wracam
- och jak wspaniale czuć twoje dłonie.
