martwe adresy
odwiedzam śródmiejskie uliczki
inni mieszkańcy inna atmosfera
przed bramą te same ostańce
ogniotrwała kamienica oparła się najeźdźcom
domofon zastąpił dozorcę
dawni lokatorzy wyrzuceni
pod przymusem
z pozoru z własnej woli
odtwarzam nasze losy
drugie piętro wybite okna
na duże podwórze
pojemne schowki pod oknem
zabawy w chowanego
w głębi murów biblioteka
nowoczesna szkoła wstrzymała zapisy
nikt nie wylewa lodowiska na boisku
postrachem nie są mroźne zimy
zniknęła kolorowa mozaika
drobne kamyczki sławiące ludową armię
pamiątka niechlubnej ery
odnowiony kościół z figurą Marii Magdaleny
krucyfiks wyrzeźbiony ręką mistrza z katedry
zieleń i ogromny parking dookoła
kaplica z lampką oliwną i czerwonym ognikiem
który nigdy nie gaśnie katechizm poza ławą szkolną
niedostępna dla przybysza z zewnątrz
podmiejski pociąg nie zakłóca spokoju turkotem
na boisko szkolne zawitały wieżowce
skończyła się pewna epoka skok w dal
nie ma kolejki u liliputa po bułkę paryską
z zegarkiem w ręku ustawiała się o pierwszej
świeże pieczywo znikało jak lot balonem
na ulicy Hożej nikt na nas nie czeka
odeszliśmy stamtąd jak cienie
pozostała cicha uliczka jednokierunkowa
istniejemy tam poza czasem
tata remontuje wypalone pomieszczenia
nie jesteśmy już dziećmi ze śródmieścia
rozproszeni po kątach zaglądamy czasem na stare śmiecie
inny świat stoi otworem
Bożena Joanna
Wrzesień 2022