Rana odrzucenia
Od urodzenia i w szkole
Wcale się nie goi
Czasem nawet dwoi
Rana porzucenia kłuje
Gdy nikt cię nie miłuje
Musisz siebie pokochać
Żeby więcej nie szlochać
Pogodzić się z faktem
Że jestes już taktem
Gdy muzyka się wycisza
Niepotrzebna twoja nisza
Zrozum, że Ty dla siebie
Masz żyć, jak w niebie
Nie patrzeć na to, co było
Nie liczyć, ile ubyło
Tyś wartością niezmienną
Choć bywasz bezimienną
Dla siebie jednak ważny
Bądź więc bardzo uważny
Nie trać czasu na innych
Nie szukaj wciąż winnych
Ludzie mało uczuć mają
W związki dziwne się wikłają
Nie umieją żyć, gdy jest źle
Uciekają prędko, byle gdzie
Ponazywaj dziś swe emocje
Zacznij mówić, jak są mocne
Bo ,gdy nie znasz ich wcale
To los marnym na szeroką skalę
Czas zakończyć tę historię
Uznać ją już za teorię
Do praktyki pora ruszyć
W sercu żale liczne skruszyć
Tak, by ranę odrzucenia
Wygnać w sferę zapomnienia
Nic na siłę nie zbudujesz
Tylko siebie wciąż rujnujesz
Więc pamiętaj, proszę teraz
Jesteś ważny i to nie raz
Tylko zawsze będziesz taki
Poznasz życia inne smaki
Więc dlaczego brak paliwa?
Czemu dusza nieszczęśliwa?
Czyżbyś innym już je rozdał?
W samotności swej pozostal?
Teraz siebie czas już poić!
Odrzuconą ranę koić!
I naprawdę wierzyć w to
Że cię wspomni jeszcze kto!