Ten sam odcień duszy
wspominam
jeszcze wczoraj była jesień
biegłam na spotkanie
miałam zielony płaszcz
pamiętam padał deszcz
w uszach jeszcze słyszę
stukot szpilek tłukących
w mokry chodnik
przyszłam na miejsce
byłam przed czasem
spojrzałam spod rzęs
na postać z parasolem
im bardziej się zbliżał
tym bardziej motyle
kołatały się w sercu
drżące dłonie szukały
czegoś w kieszeniach
a on podszedł
zabrał całą tęczę niebu
i mi ją podarował
na zawsze
w jego oczach
wciąż ten sam odcień błękitu.