Zieloność
o które musi się troszczyć.
(Nosimy skóry naszych ojców,
wykrzywiamy wargi naszych matek)
Nie wierzymy własnemu zdziecinnieniu,
aż do późnych lat starości.
(Kłamiemy lustrom w twarz,
poeci ponurzy)
Kilku z nas poleci,
inni utoną w bezsilności
(Wena, wena poniesie topielców
przez grzywacze sylabiczności)
Niczym śpiące królewny
czekamy aż ktoś nas wybudzi z marazmu.
(Cudze wargi czytają wersy
obsypane z naszych palców)
Nie piszemy pod swoim imieniem,
jego znaczenie nas już nie określa.