Plecionka z mgieł
szukałem białych zaklęć
a one cicho spały na końcu jej języka
drżenia włókien i ścięgien
niech stroi tembr sopranu lirycznego
błądziłem w gąszczu własnych żył
trakt oświetliły kasztanowe neony
ułamek między oddechami
rozwiał gęstą siatkę z mgieł
tkaną z zaciśniętym sercem
w chwilach oddalenia
sekunda po sekundzie
wieczność po wieczności
kolekcjonować uśmiechy
rozpędzać gęste łzy
pragnę
następnej półpłynnej chimery
nie mogę inaczej
miraże weszły w nawyk
jej świętość jest moim powodem
niewypowiadalnym wierszem