kolejny wiersz religijny
bóg pomieszkuje pod językiem
nosi tshirt z printem linii papilarnych
jak wypis z trasy koncertowej anno domini
jest kwaśny i bez zapachu ledwo o włosach
które wijąc się układają kształt słowa
przebiera wtedy nogami kopie język od spodu
a światłość wiekuista wylewa się szparą diastemy
niech wstąpi duch twój i odmieni oblicze -
to się mordo nazywa syndrom nicholsona
trzeba zmyć kiedy wbijemy na bloki kontur
nadaje fal tylko nie baw się dłońmi pauza
kontinuum jako podróż bez ruszania się z miejsca
ziemia to morze tyle tutaj latarń jednak
żeby dostrzec porządek trzeba rozbić całość
kijem szturchać policzek przytykać głaskać
pod włos świt odkrztusza miasto w smugach
śreżogi ciągną kłaczki przechodniów należałoby
przegryźć dymem aż po dziurę w metaforze
ten wiersz jest zepsuty blaknie jak modlitwa
nibynóżka puenty równa szyk rozpuszcza pływy