Serafin
- Serafin! Do… Tutaj Michael ugryzł się w język. - Złaź z tego drzewa!
Po czym jeszcze bardziej odchylił głowę patrząc do góry.
Serafin bez słowa zeskoczył z gałęzi i na skrzydłach, jak na spadochronie opadł powoli w dół.
- Co tutaj robisz? Przecież wiesz, że jesteś mi potrzebny. Michael był wyraźnie poirytowany.
- Przecież wiesz… Odparł Serafin.
Michael spojrzał na wzgórze.
- Serafin… Co takiego fascynuje cię w tym chłopaku? Jego Anioł Stróż wszystko nam już opowiedział.
- Wsłuchaj się w ciszę. Odparł Serafin.
Michael wytężył anielskie zmysły.
Poczuł tęsknotę. Miała wiele wymiarów. Zaś w przestrzeni unosiły się i przenikały kolory. Od tych ciepłych, najcieplejszych, do zimnych aż po mrok sprawiający ból. Jednocześnie w tym wszystkim unosiło się coś czystego. Czysta myśl.
- Skomplikowanie. Odezwał się Michael. Po czym jego oczy rozjarzyły się złotym światłem.
Michael i Serafin usłyszeli jak kropla wody wpada do studni. Lecz to nie była kropla. To łza uderzyła o ziemię.
- Hanna… miała na imię Hanna. Powiedział cicho Michael.
- Czemu to zrobiłeś??? W głosie Serafina dało się usłyszeć wyrzut.
Michael spojrzał na wzgórze i chłopaka po czym odparł.
- Bo łzy koją, mój Przyjacielu. Łzy koją…