Jeszcze jeden wierszyk o księżycu
Kiedy senne miasto noc ogarnia,
Rozbłyskują latarnie od nowa;
No i księżyc - największa latarnia -
Ukochana, bo całkiem darmowa.
Noc jak czarny karawan się wlecze,
Ale księżyc z cienia wydobywa
Jakąś rzekę i mostek na rzece.
A za mostkiem jest uliczka krzywa.
Taki mostek to drobiazg kochani.
Z takim mostkiem sprawa jest prosta,
Lecz na mostku stoją zakochani
I choć noc już - wciąż nie chcą się rozstać.
Słodkie szepty zagłusza plusk wody
I na bruku kółek wózka turkot.
Księżyc nie chce podpatrywać młodych,
Więc dyskretnie chowa się za chmurką.
A po chwili wyjrzy, bo jest ciekaw,
Co turkoce głośno w noc sierpniową. -
Złomiarz wiezie gdzieś bańkę od mleka
Taką wielką, dwudziestolitrową.
Gdzie ją wiezie oberwaniec młody?
Skup zamknięty już od ośmiu godzin.
Księżyc patrzy. Ot tak mimochodem,
Jakby mówił "Co mnie to obchodzi?"
I wnet sunie ciemnym niebem dalej
Ponad krzywą poetów ulicą.
Tam pozuje im, by napisali
Jeszcze jeden wierszyk o księżycu.
.