W błękitach
Nad stawem zadumy, w którym łzy uśpione
szumem tataraku głuszą bieg historii,
stoi zamyślona o cudach niebieskich,
budzących oczęta, z przeciwległej strony.
Nikną wtem smucenia z uśmiechu promyka,
zapada w myśl błogą. Obraz po obrazie
kreśli dalszą drogę, znad koron królewskich
sosen, wystrzelistym jakoby sen z marzeń.
Ogarnięta chwilą, ziemią zatrzymana.
Obłok tkliwe nuty w miłowanie składa
i buja polaną nieba błękitnego
po wspólną balladę, w słonecznych (ś)witaniach.