Drzwi
przekroczyłem dźwięku próg,
przerwałem atmosfery płaszcz,
oddałem się bezwładności.
Księżyc mnie pozdrawiał,
pokazał co za plecami ma,
słońce rzucało z oddali,
drogi długi ślad.
Mijałem oceany planet,
Mlecznym szlakiem,
witałem wianki z gwiazd.
Krokiem dalej,
żegnałem galaktykę,
w towarzystwie komet,
przez asteroidowy pas.
Gdzieś w materii ciemnej,
dojrzałem rozbłyski początku,
taniec podziwiałem,
wtulonych czarnych dziur.
Czułem ich przyciąganie,
tango dwojga straconych,
wrota dla mnie roztwarły,
horyzontem zdarzeń.