Pojednanie
Morfeusz pokazał mi Ciebie
Podróżowałeś po siedzibie domu
Stópki niewielkie i pogięte
Dreptały niepewnie szukając schronu
Pragnąłem poznać to niemowlę
Ale bałem się czy dotrzymam kroku
Tak brakiem miłości zranione
Spacerujące po rubieżach mroku
Gdy lew ryknął ostatnim tchnieniem
Wypuszczając w otchłań przeszłą, gorzką woń
Stanąłeś naprzeciwko Siebie
Chwytając niepewnie moją szorstką dłoń
Wyszeptałem głośno, że kocham
Będziemy w końcu razem na nowo
Przed nami możliwości pełnia
Gdy idziemy wspólnie tą samą drogą
Kocham Cię
D.