Za pięć dwunasta
Za pięć dwunasta, wskazówki prowadzą mnie na tarczy
Znikoma strata, pochowany samotnie bez zniczy
Jeszcze wypala, ogień podniecony przez wiatry
Prastare lata, które nigdy nie zobaczą zimy
Byłem dla wszystkich, wspierający Ja pomagający
Byłem dla nizin, ojcem i matką dla młodych liści
Byłem dla rodzin, niczym terapeuta uzdrawiający
Byłem na zawsze, dla rodziny, przyjaciół i bliskich
Coś we mnie pękło, gdy oczekiwania stały się normą
Między słów pełnią, a tym kim naprawdę się urodziłem
Życzenia spełnią, pod żadnym pozorem moją osobą
Koguty pieją, bo niewinne kłamstwa uświadomiłem
Jeszcze pięć minut, chwila na pożegnanie ze mną
Jeszcze pięć minut, zaczynam kreować wszystko na nowo
Jeszcze pięć minut, droga przeznaczenia jest już przede mną
Jeszcze pięć minut i uznam, że będę po prostu Sobą
D.