przypadkowi nieznajomi
błądząc po tych samych zaułkach
siadając na tych samych
ławkach w parku
pijąc kawę w tych samych
małych kawiarenkach
często mijaliśmy się
po dwóch stronach ulicy
choć wystarczyło spojrzeć
nie wsiadać w autobus
potknąć się
gdyby nie te kilka kroków
zapatrzenie w blask
uchylonego okna witrynę
wystarczyły dwie minuty
byśmy się nie spotkali
żyjąc na tej samej planecie
w tym samym mieście
na tej samej ulicy
tuż obok jak wielu innych
których mijaliśmy
każdego dnia
inni przypadkiem nas spotykali
a my nie zobaczyliśmy się nigdy
smutni samotni tak dalecy
spragnieni stęsknieni
żyjący namiastką życia
na krawędzi szczęścia
bliscy i nieodwracalnie odlegli
choć słuchaliśmy tego samego
ulicznego grajka
los nam figla spłatał
nie splatając naszych dróg